Paulina Czyż

W szkołach artystycznych gorący okres. Trwają egzaminy dyplomowe. Nie inaczej jest w naszym “krośnieńskim plastyku”.

Egzamin dyplomowy to sprawdzenie wiedzy z zakresu historii sztuki i prezentacja wykonanej pracy i tzw. aneksu. Egzamin z historii sztuki od paru lat ma zmieniony charakter. Jedno z zadań, które na spotkanie z komisją egzaminacyjną ma przygotować uczeń brzmi: “Zaprezentuj wybrane przez siebie zagadnienie dotyczące współczesnego wydarzenia artystycznego”.

Uczestniczę w tych egzaminach i w większości z zaciekawieniem słucham przygotowanych prezentacji.

Postanowiłem po konsultacji z członkami komisji, po każdej sesji egzaminu dyplomowego prezentować społeczności szkoły i nie tylko najlepsze wystąpienie dyplomowe.

W bieżącym roku z wielką przyjemnością słuchaliśmy Pauliny Czyż, która mówiła o Festiwalu Jazz Jamboree i jego historii.
Przeczytajcie tekst przygotowany przez Paulinę. Naprawdę warto!

Zbigniew Gleń

 

Festiwal Jazz Jamboree – I Ogólnopolski Festiwal Muzyki Jazzowej w Sopocie

To wydarzenie bez precedensu, drzwi do wolności, paradoks historii, początek przygody z jazzem. Określany jako „impreza szkodliwa dla ładu publicznego”.

Socrealizm objął wszystkie formy twórczości, włącznie z muzyką. Komuniści najpierw zaczęli kontrolować życie polityczne w Polsce, a kolejnym etapem była kontrola kultury i cenzura. Jazz to przejaw buntu, nonkomformizmu – miał wymiar polityczny, społeczny i kulturowy. Po śmierci Stalina w 1953 r. socrealistyczna doktryna nieco osłabła, a władze zezwoliły na organizację festiwalu. „Władza jakby na chwilę straciła kontrolę”. Ta buntownicza muzyka jednak działała w podziemiu, nielegalnie- nazywana jazzem katakumbowym. Oficjalne początki to festiwal zorganizowany przez studencki klub Hybrydy w słynnym klubie Stodoła w Sopocie, trwający od 18 do 21 września 1958 roku, jeszcze pod nazwą „ Jazz 58”. Pomysłodawcą „ Zlotu Jazzowego”- bo to właśnie oznacza Jazz Jamboree- był Leopold Tyrmand, barwna postać Warszawy, jeden z organizatorów, pisarz. Paradoksalnie, kolejne edycje odbywały się w Sali Kongresowej Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie- to dar narodu radzieckiego i symbol zniewolenia Polski.

Tysiące ludzi ściągnęły do Sopotu by słuchać grup: Melomani, zespołu pianisty Zygmunta Wicharego, Sekstetu Komedy, który wówczas wywarł największe wrażenie. Przyjeżdżano również z Niemiec, Austrii i Skandynawii. Skonfrontowanie się ze światowymi sławami było bardzo ważne dla polskich muzyków i wywarło duży wpływ na ich karierę.

Na festiwalu goszczono największe gwiazdy światowego Jazzu, występowali : Duke Ellington, Miles Davis, a także Dizzy Gillespie, Ray Charles, Diana Krall, Matt Dusk, Tomasz Stańko, Urszula Dudziak, Michał Urbaniak i wielu innych. „ Żadna ze sztuk nie ma tak gorąco oddanej publiczności. Ani w teatrze, ani na koncercie symfonicznym, ani na wystawie obrazów nie widzi się publiczności tak entuzjastycznej, jak na występie jazzowym” mówił Marian Eile, redaktor naczelny „Przekroju”, sympatyk jazzu. „Jazz jest wszędzie, urabia zbiorową psychikę. Festiwal uważam za start Polskiego życia Jazzowego”– Stefan Kisielewski.

Wbrew oczekiwaniom, do Sopotu przyjeżdża aż kilkadziesiąt tysięcy fanów buntowniczej muzyki, zatłoczone pociągi zmierzają do Sopotu, brak miejsc noclegowych, niecierpliwość i ekscytacja rośnie do tego stopnia, że pierwszego dnia nieomal doszło do tragedii – rozentuzjazmowany tłum chciał wtargnąć do zatłoczonego pawilonu koncertowego, władza nawet rozważała odwołanie koncertów. Przed oficjalnym rozpoczęciem, ulicami przechodzi parada muzyków, jako parodia pochodów pierwszomajowych, na czele z wówczas mało znanym sekstetem Komedy – „ uprawiamy muzykę eksperymentalną, którą trzeba umieć słuchać”. Jest to przełom również kulturowo-społeczny, odbyły się tu pierwsze wybory Miss piękności oraz pokaz modelek.

Za organizację odpowiadał m.in. Tyrmand- uczył publiczność jak reagować na muzykę, kiedy mają klaskać. Wcześniej klaskanie kojarzyło się z nagradzaniem, akceptacją wystąpień partyjnych przywódców, a nie z zabawą. Pokazywał współuczestnictwo, można było tańczyć, śpiewać- dziś to normalne, wcześniej tego nie było. Jazz to ucieczka od fałszu życia codziennego, od szarzyzny, to metafora wolności. ”Widzę w jazzie propozycję, próbę odrodzenia zanikającej idei folkloru. Lukę te wypełnić jest w stanie najlepiej owa wstrząsająca, ogromna muzyka, którą tworzyli codziennie ludzie uważający się za zwykłych, nic nie znaczących, murzyńscy analfabeci nie mający pojęcia o własnej wielkości” mówił Tyrmand. Festiwal był otwarciem drzwi na Zachód, bo jazz to gatunek ze Stanów Zjednoczonych, konkretnie Nowego Orleanu, ojczyzny Louisa Armstronga. To połączenie muzyki zachodnioafrykańskiej i europejsko-amerykańskiej.

Warto zapoznać się z kolekcją plakatów reklamujących to wydarzenie. Pierwszy stworzył Jerzy Skarżyński, później znany współczesny plakacista, Andrzej Pągowski- również w 2020 roku – bo Festiwal odbywa się do dziś, bez zmian pomimo Pandemii.

W 2016 roku – w 60 rocznicę – w Muzeum Sopotu zorganizowano wystawę, w której można było zobaczyć autentyczne przedmioty związane z Jazz Jamboree, m.in. stare radioodbiorniki, wzmacniacze, instrumenty, złamaną na tournee trąbkę, kolorowe skarpetki Tyrmanda, ubrania, design lat 50-tych.

Wydarzenia te miały szczególny charakter ze względu na kontekst czasów. To wyraz poczucia zbiorowej niezgody na system, demonstracja potrzeb zmian, przełom. Dzięki festiwalom jazz znalazł się w sferze powszechnego odbioru. Był to również początek muzyki rockowej w Sopocie i Polsce.

Paulina Czyż